Cześć. Nazywam się Maksymilian, ale znajomi mówią mi Max. Właśnie
przeprowadziłem się z rodzicami i ośmioletnią siostrą, Beatką, do nowego miasta,
ze względu na propozycję wyższego stanowiska w pracy dla taty, lecz niestety na
drugim końcu kraju. Od jutra zacznę uczęszczać do 2 klasy LO w drugim semestrze.
No to może teraz powiem wam coś jeszcze o sobie. No więc.. Eghh, jak ja tego nie
lubię. A dlaczego? Niestety, jestem dosyć drobnej budowy, 167 cm i 49 kilogramów
chodzącego homoseksualizmu. Mam różowe włosy sięgające ramion, które za żadne
skarby świata nie chcą dać się ułożyć, i jak na złość sterczą na wszystkie
strony świata. Zielone, dosyć duże oczy oraz średniej wielkości, przeciętne
różowe wargi, rozmiar but.... ZARAZ, ZARAZ! CZY WY NADAL ŚMIEJECIE SIĘ Z MOICH
WŁOSÓW?! Hehe.. Pewnie myślicie, że jestem jakimś niewyżytym pedałkiem z
różowymi włosami ^.^" OTÓŻ NIE! =.=' Dałem się wrobić koleżance na praktykach
fryzjerskich.. TO NIE MIAŁ BYĆ RÓŻ! Ona mówiła, że wyjdzie wiśnia, ale z moimi
blond włosami... Chyba się domyślacie efektu. Czas na wydarzenia, stacja TVN
zaprasza! Wybaczcie, ostatnio jestem od niego uzależniony, ale do rzeczy.
Więc...
1 września.
MY JESTEŚMY KRASNOLUDKI, HOPSASA, HOPSAS....
*jeb*
- Już sobie nie pośpiewacie.... - wymamrotałem do siebie przebudzając
się i trąc oczy. Czemu mam taki zły humor? Otóż, tej nocy zmrużyłem oczy na
jakieś niecałe 3 godziny - Za jakie grzechy trzeba wstawać o 6 do szkoły.... No
i rozwaliłem na dzień dobry komórkę, no pięknie się zaczyna.
Skończywszy
monolog wstałem powoli z łóżka. Zebrałem telefon(a raczej jego pozostałości po
spotkaniu z moją pięścią) z podłogi i odłożyłem delikatnie na stolik obok łóżka.
Otworzyłem szafę w zamiarze wyszukania czegoś w miarę odpowiedniego na początek
roku szkolnego. Po zaciętej walce ze stertą ubrań (muszę kiedyś ogarnąć tę
szafę..), wybrałem ciemne obcisłę dżinsy, białą koszulę z 3/4 rękawa z pięcioma
malutkimi, białymi guziczkami u góry. Udałem się leniwym krokiem do łazienki
wziąć prysznic i ogólnie doprowadzić się do porządku. Między innymi zmyć
paznokcie. Tak, dobrze zrozumieliście. ZMYĆ PAZNOKCIE (po kija pozwoliłem
8-letniej siostrze bawić się w kosmetyczkę...) . Po wyjściu z toalety zjadłem
naleśniki z polewą czekoladową na śniadanie i wypiłem orzeźwiającą, cytrynową
herbatę.
Szedłem spokojnie do nowej szkoły, rozglądając się dookoła. Gdy
byłem kilkanaście metrów przed bramą prowadzącą na teren mojego nowego liceum,
zauważyłem całkiem sympatyczną okolicę, która jak na siłę przypominała park.
Kilka drzew, mnóstwo precyzyjnie przyciętych krzewów, kilka nawet z różami,
jakieś ławki z dębowego drewna. Słońce wprost przepięknie pokrywało ten spokojny
widok swym płaszczem, jakby chciało każdy skrawek tego miejsca zamieć w złoto.
Udałem się do bramy prowadzącej na ten widok, po którego środku ciągnął się
wybudowany żółto-pomarańczowy budynek. Szkoła z dwoma bodajże piętrami. Przy
wejściu u bramy stało pięciu chłopaków. Gdy z każdym krokiem byłem coraz bliżej,
zaczęli coś szeptać i chichotać, patrząc na mnie. Poczułem pewien dyskomfort,
gdyż w zasięgu ich wzroku wokół mnie nie było nikogo, lecz szedłem dalej nie
zwalniając tępa. Chłopaki pewnie z tej szkoły, wszyscy ubrani na galowo.
Przechodziłem już przez wejście bramy, gdy jeden z nich, z całkowicie rozpiętą
koszulą, ukazującą jego wręcz idealny brzuch, na którym lekko uwydatniały się
mięśnie, zafundował mi dosyć silnego klapsa w pośladek. Podskoczyłem z piskiem
czując, jak zaczynają piec mnie policzki. Już chciałem się odwrócić i mu
nawtykać, lecz wtedy usłyszałem dźwięk dzwonka, po czym jedynie prychnąłem
porzucając swe plany i spalony rumieńcem udałem się nerwowym krokiem w stronę
skupisku młodzieży przed budynkiem.
Po apelu, na którym oddaliłem się
jak najdalej tylko pozwalała mi obecna sytuacja od piątki chłopaków, szybko
znalazłem klasę i jak wystrzelony z procy wpadłem do jej środka. Nauczyciela
jeszcze nie było. Kilka par oczu oderwało się od pogaduszek i spoczęło na mnie.
Nie miałem im za złe, że większość z nich zaczęła się śmiać. Jedni ciszej, inni
głośniej. Przecież, kto nie zaśmiałby się widząc, jak nagle z hukiem wpada
zwracając na siebie uwagę chłopak o dziewczęcym ciele, rysach twarzy, uroczo
zarumieniony, a na dodatek z różowymi włosami sięgającymi ramion i kocimi,
zielonymi paczadełkami. Zacząłem rozglądać się po klasie, szukając wolnego
miejsca. Usiadłem sobie w pierwszym rzędzie od okna, na przedostatniej ławce. Po
chwili do klasy wszedł mężczyzna w starszym wieku, ze śmiesznym, szarym
wąsikiem, okrągłymi okularami i meszkiem szarych włosków na głowie, gdyby się
przyjrzeć pod lupą. Na jego widok pomyślałem "Przecież on lada moment i kopnie w
kalendarz pisząc na tablicy temat lekcji..". Dziadzio zaczął uciszać klasę, a
gdy już wszyscy zamilkli, zaczął otwierać usta, jakby chciał coś powiedzieć, gdy
dzwi otworzyły się z hukiem, a do sali wpadł chłopak od klapsa z przed bramy.
Spojrzałem z przerażeniem na burzę czarnych włosów swobodnie opadających już
teraz swobodnie na łopatki i równie czarne oczy, gdy nastolatek zaczął
przepraszać za spóźnienie. Dziewczyny zachichotały, chłopaków w większości
ogarnął facepalm, a ja momentalnie, po raz kolejny już dziś, oblałem się
rumieńcem, gdy wpatrując się w niego napotkałem jego wzrok krzyżujący się z
moim. Na jego pełnych, bladych, niesamowicie zapewne miękkich i jędrnych
wargach, zagościł szeroki uśmiech z wyszczerzeniem górnego rządku białych,
równych zębów. Szybko opuściłem głowę speszony wpatrując się w jakże
interesujący blat ławki.
- Sebastian, ośle! W tej chwili zapnij tę
nieszczęsną koszulę i siadaj do ławki! - wydarł się nauczyciel wyraźnie
zdenerwowany ponownym hałasem w klasie wywołanym przez chłopaka.
- Tak,
tak... - odpowiedział znudzonym głosem. Zapewne przyzwyczaił się już do zbyt
nerwowego wychowawcy.
- Najpierw, moi drodzy, chciałbym wam przedstawić
nowego kolegę, który od dziś będzie się z wami uczył. Wstań, Maksymilianie i
przedstaw się. Powiedz nam coś o sobie, może, jak się nazywasz?
- Eeee, no
Maks? - odpowiedziałem patrząc na niego, jak na idiotę.
Gdy usłyszeli mój
głosik, kilku uczniów zaczęło się śmiać. Wspomniałem, że nie przeszedłem
mutacji? Nie? To właśnie wspominam. Rozglądałem się po uczniach. Pewnie zaraz
wymyślą mi jakieś idiotyczne przezwisko..
- PEDAŁ! - krzyknął, jakby chciał
odpowiedzieć na moje myśli, jakiś półgłówek z ostatniej ławki od ściany. No
proszę, jakie oryginalne =.=''
- Cisza! Maks, usiądź. Dobrze, pozwólcie, że
przejdziemy do tematu lekcji.
Sebastian podszedł z uśmiechem do zielonookiego
i już chciał odsunąć sobie krzesło, gdy do jego uszu dotarł szept młodzieńca -
Zajęte. - Seba pociągnął krzesło z całą siłą, a wtedy różowowłosy krzyknął w
walce o krzesło na całą klasę przerywając nauczycielowi prowadzenie lekcji -
PUSZCZAJ! ZAJĘTE! - Wtem oczy klasy spoczęły na zarumienionym Maksie trzymającym
z zawziętą miną i zaciśniętymi zębami krzesło, na którym chciał usiąść
czarnooki. Po klasie rozniósł się chichot.
- Chłopcy, uspokójcie się w tej
chwili! - krzyknął starając się uspokoić "kolegów". Zielonooki puścił krzesło, i
z obrażoną miną prychając pod nosem, odsunął się byleby jak najdalej od
chodzącego za nim koszmaru. Zeszyt i długopis położył na parapecie, samemu się
do niego również odwracając.
- Ej, mały. Co ty znów świrujesz? - zapytał z
wyraźnym rozbawieniem tykając w plecy kolegę z ławki - No weź, obraziłeś się? -
szepnął mocniej "dziobając" go palcem.
"Kiedy ten debil się wreszcie
odpierdoli.... =.='' - przeszło przez myśli obiektowi zainteresowania palca
wskazującego Sebastiana.
- Sebastian, zabierz od niego ten palec i przestań
go zagadywać! A ty, Maksie, proszę, odwróć się przodem do tablicy. - poprosił
dziadziunio, chociaż raczej to był rozkaz. Chłopak odwrócił się tak, jak
wychowawca prosił. Czarnowłosy przysunął się bliżej znajomego. Widząc w dalszym
ciągu jego obrażoną minę szepnął, jeszcze bliżej podsuwając się na krześle, do
ucha młodzieńca - Wiesz.. Widzę, że nadal się gniewasz. Słodki jesteś, gdy tak
się złościsz, ale ignorować mnie nie masz prawa. Z chęcią nauczyłbym cię dobrego
wychowania, zajmując się męczeniem twej gorącej, ciasnej dziurki według swojego
wymiaru kar i nagród za posłuszeństwo, złociutki. - dokończył i przesunął dłonią
po jego udzie, sunąc ku kroczu. Chłopak natychmiastowo odtrącił jego rękę
warcząc niemal pod nosem - Przestań tak mówić, ty cholerny, zboczony
idioto!
- A bo co? - spytał z rozbawieniem Seba. - Poskarżysz się mamie?
-
Nie! - wysyczał przez zęby - Nauczycielowi, deklu.
- No to dalej, możesz mu
powiedzieć. - ... - No już, mów! Czemu nie mówisz? - zapytał z kpiną w
głosie.
- Pfff. - odpowiedział mu jedynie to. Znów zaczął go ignorować,
udając, że jest niesamowicie wciągnięty przez gadkę wychowawcy.
- Hehe...
Wiedziałem. - odrzekł czarnowłosy, po czym dyskretnie pod ławką, jednak z
niemałą siłą, złapał niewielkich rozmiarów członka Maksa, na co ten głośno
pisnął i wystraszony podskoczył na krześle. Sebę ogarnął śmiech, jednak jemu
koledze nie było aż tak do śmiechu, ponieważ zaczął nerwowo, spalony burakiem na
twarzy, zbierać swoje rzeczy z ławki. Większość przypadkowo poprzez pośpiech
zwalał na ziemię, co wywołało jeszcze większą falę śmiechu u czarnowłosego,
który w tym momencie ze śmiechu wywalił się z krzesłem, przerywając wszystkie
odgłosy panujące w klasie swoim krzykiem przepełnionym bólem.
- Co wy o
jasnej anielki wyprawiacie?! - wrzeszczał nauczyciel.
- Ja się wyprowadzam! -
krzyknął Maks biorąc po pachy wszystkie swoje rzeczy włącznie z plecakiem. Chcąc
wyjść z ławki, a, że miał do pokonania przeszkodę w postaci bruneta leżącego na
ziemi, nadepnął mu prawą nogą na brzucho, lewą przerzucając za niego, tym samym
w trakcie można było usłyszeć kolejny krzyk bólu czarnowłosego, gdy dzieciak
stał przez sekundę całym swym ciężarem na jego brzuchu. Nie chciał tego tak
zostawić, więc złapał prawą nogę chłopaka w kostce, przez co ten chcąc
dynamicznym krokiem odejść od ławki, runął po całości na podłogę, rozrzucając
wszędzie dookoła swoje rzeczy i krzycząc przy tym, jak dziewczynka. Brunet nie
wytrzymał widoku tej jego zaczerwienionej twarzy, na której malowała się niemała
zawziętość i bunt, połączonego z niezdarnością ciała, więc wystarczył moment, i
turlał się po ziemi ze śmiechu. Maksowi poleciała krew z nosa, gdy uderzył
twarzą w ziemię.
- CHŁOPCY, DO PIELĘGNIARKI, ALE JUŻ!
Sebastian śmiejąc
się cały czas, jak jakiś świr, podniósł się z ziemi i doczłapał do wyjścia,
gdzie przystanął, wyraźnie czekając na kolegę. Nadal miał rozbawienie w oczach.
Maks wstał wycierając krwawiący, obolały nos rękoma umazanymi już prawie w
całości krwią. Również udał się do wyjścia z klasy za Sebastianem, odprowadzony
chichotem i szeptami.
Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, wzrok czarnowłosego
skierował się na twarz chłopca. Złapał go ręką w ugięciu kolan, drugą opierając
na jego plecach, po czym podniósł go do góry śmiejąc się cicho.
- Co ty u
licha wyrabiasz?! - pisnął z przerażeniem spowodowanym naglą zmianą wysokości
różowowłosy, bowiem Seba do najniższych nie należał. Dobre 180 przynajmniej
ma.
- A nie widać, malutki? Lepiej zarzuć mi ręce na szyję i się nie wierć,
jeśli nie chcesz spaść.
Maks kierując się zdrowym rozsądkiem postanowił
przyjąć sugestię. Zarzucił mu ręce na szyję, a głowę wtulił opierając na jego
torsie. Przymknął oczy, gdy do jego nozdrzy wdarł się przyjemny zapach. Sam się
sobie zdziwił, gdy stwierdził w myślach fakt, że w ramionach tego silnego
chłopaka czuje się jakby.. bezpieczny? Tak, to dobre określenie. Spodobała mu
się ta bliskość, zapragnął chłonąć jej więcej, odczuwać pieszczoty i ciepło
bijące od czarnookiego. Jego rozmyślenia przerwał chichot niskiego, dobrze
znanego mu głosu i głaskanie po głowie. Leniwie uchylił powieki, po czym, na
widok kobiety w średnim wieku z okularami na nosie i białym fartuszku, niczym
sparaliżowany, wyskoczył z ramion bruneta lądując na ziemi. Ten wraz z
pielęgniarką szkolną się zaśmiał z różowowłosego.
- No księżniczko, czas na
pobudkę. - mruknął głaszcząc po głowie Maksa, Sebastian.
- Co się stało,
chłopcy? - zapytała sympatycznym głosem kobieta.
Brunet wskoczył na biały
blat służący do badania na nim osłabionych uczniów, po czym bawiąc się kosmykiem
włosów stwierdził - A nie widać? Mojemu seksiakowi nosek się troszkę rozwalił i
krewka leci.
- HEEE?! JAK TY U LICHA MNIE NAZWAŁEŚ?! - wywrzeszczał Maks, a
jego oczy przybrały rozmiary spodków do filiżanek.
- Oj, nie złość się tak,
pamiętasz, co ci powiedziałem na lekcji? Może powtórzyć to przy pani? - odrzekł
z ogromnym, chytrym uśmiechem wskazując ruchem głowy na pielęgniarkę.
Młodzieniec znów spłonął rumieńcem. Kobieta podeszła do "łóżka" bruneta, po czym
położyła mu dłoń na ramieniu pytając z cichym chichotem - Kłótnia małżeńska?
^.^
- Zgadła pani. - odpowiedział jej niskim szeptem.
- HEEEE?! - znów
bulwers u najmłodszego z trójki.
- Chcecie jeszcze iść na tę lekcję? Zostało
kilkanaście minut, może zrobię nam herbatę, zajmę się jego nosem i zwyczajnie
sobie porozmawiamy? Chciałabym trochę poznać nowego ucznia. - opowiedziała
trzepocąc rzęsami o wielkości dwóch milimetrów. (xD)
- Szanowne państwo raczy
wybaczyć, lecz muszę udać się do toalety siknąć. - przerwał krótką ciszę Seba
robiąc minę arystokraty.
- Hehe, oczywiście, idź się odlać. - zażartowała
śmiejąc się kobieta.
Sebastian posłał obojgu ogromny uśmiech, po czym wyszedł
z gabinetu.
- Pani go dobrze zna? - zagadnął trochę nieśmiało
różowowłosy.
- Oczywiście. - rzekła z uśmiechem otwierając usta w celu
opowiedzenia jakiejś historii, a zamykając oczy, jakby przypominała sobie stare,
dobre czasy, mające miejsce przy jej wieku kilkadziesiąt lat temu - To
sympatyczny chłopak. Każdy wie, że jest biseksualny, ale jakoś nikomu to nie
przeszkadza w dotrzymywaniu mu towarzystwa. Często, czyli co najmniej raz
dziennie, przychodzi do mnie na herbatę udając przed nauczycielami wyssane z
palca choroby, żeby ominąć jakiś sprawdzian, kartkówkę, czy odpytywanie, do
którego nie jest przygotowany. Mi to osobiście nie przeszkadza, i tak siedzę tu
sama, a taka roześmiana i żartująca co chwilę osoba dotrzymuje mi towarzystwa,
rozmawiając na najróżniejsze tematy i pijąc herbatę, w zamian za pomoc, w
postaci "ukrywania" go.
W tej chwili drzwi się otworzyły, a do środka wszedł
zadowolony, i jak zwykle, z bananem na twarzy Sebastian, krzycząc z
przymkniętymi oczyma - AHH! ŚWIETNIE BYŁO!
Maksa, wraz z pielęgniarką,
ogarnął śmiech na widok tak szczęśliwego Seby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz